Bydgoski Klub Podróżnika
zaprasza na spotkanie
Sławomir Matczak – Mała polska w Nepalu i wyprawa do Mustangu
7 stycznia 2016, godz. 18.00,
budynek K, Wyższa Szkoła Gospodarki w Bydgoszczy
MałaPolskaw Nepalu to idea wspierania i dzielenia się nas Polaków tym wszystkim,
co mamy z Nepalczykami – narodem biedniejszym i bardzo dotkniętym przez los, ale wspaniałym, dumnym, życzliwym i bardzo na nas otwartym
Pomysłodawcami stworzenia MałejPolskiw Nepalu byli: przewodnik wysokogórski Sujan Pandey i jego żona Magda Pietruszka- Pandey.
Zaraz po kataklizmie pomogliśmy doraźnie mieszkańcom kilku wsi w regionie Nuwakot, Dadhing i Kavre kupując i rozdając namioty, jedzenie i przedmioty codziennego użytku – także dzięki wsparciu naszych przyjaciół z Polski. Terazchcemy odbudować szkołę , 17 nepalskich domów na wsi Dumre w dystrykcie Nuwakot, 29 km od Kathmandu i wybudować tam DomPolski– lazaret, świetlicę i bibliotekę. Na miejscu pracują wolontariusze zPolski, zbudowaliśmy ujęcia wody i doprowadziliśmy ją do wsi.
Marek Matczak – wykładowca akademicki, właściciel firmy szkoleniowej. Zrealizował około 10 tys. reportaży do programów informacyjnych podczas ponad 20 lat pracy w TVP, wydawca kilku tysięcy programów studyjnych , autor kilkudziesięciu filmów i reportaży. Z kamera i aparatem fotograficznym odwiedził góry Kanady, Armenii i Nowej Zelandii, był kilkakrotnie w Himalajach, na Kaukazie oraz wędrował przez Spitsbergen. W młodości aktywny taternik i paralotniarz. Niespokojny duch realizujący swoje marzenia…
O MUSTANGU
w sierpniu 2015 z żoną i przyjaciółmi wędrowaliśmy na pograniczu tybetańskim w tajemniczym nepalskim rejonie Mustang. Najpierw minęliśmy bramę doliny rzeki Kala Patar zamkniętą z lewej strony ośmiotysięcznikiem Dhaulagiri, a z prawej Annapurną. Ruszyliśmy w wietrze i upale z Jomsom przez Kagbeni, Chele do Lomantang, czyli stolicy dawnego Królestwa Lo, zwanego też Królestwem Mustang. W drodze powrotnej odwiedziliśmy Muktinah, ze świątyniami hinduistycznymi i buddyjskimi, tam gdzie kończy się trek wokół Annapurny. Wędrowaliśmy kilkanaście dni, uczestniczyliśmy w tajemniczych i niezwykłych obrzędach, byliśmy na koncercie tybetańskich gwiazd nie tylko rocka, jechaliśmy jeepami po drogach, po których strach iść, jeździliśmy konno przy granicy Tybetańskiej, a po dolinach echo niosło” O mój rozmarynie rozwijaj, sie..” widzieliśmy wyścigi konne mnichów, jedliśmy dalbat, momo i chlebek tybetański, popijaliśmy gingertea lub capuccino …a nad nami szybowały himalajskie orły . Bajka? Nie, spełnione marzenia o wędrowaniu i wolności….